urodę mojej Babci urozmaicała dichromia - patrzyła na świat okiem zielonym i niebieskim równocześnie. piekła najlepsze na świecie ciasteczka przezywane apetycznie "kocimi kupkami", które czekały zwykle w starym metalowym pudełku pokryte grubą warstwą cukru utartego z wanilią. przyrządzała też domowe ciasto francuskie, dlatego do dzisiaj nie jestem w stanie przekonać się do gotowego, które można kupić w sklepie. umiała zrobić prawdziwe krówki, a zimy urozmaicała domowymi kandyzowanymi owocami, dzięki czemu pomimo gasnącego PRL-u wnuki nie mogły narzekać na brak słodyczy. a przede wszystkim, podobnie jak większość kobiet z jej pokolenia, piekła torcik makagigowy. Babcia piekła go używając andrutów, a potem podawała pokrojony w kwadraty. ja wolę go w formie małego, wysokiego tortu.
tort blaty
osiem białek
25 dag cukru
25 dag orzechów włoskich
3 łyżki prawdziwego miodu
orzechy posiekać dość drobno za pomocą noża - posiekane mechanicznie mają zbyt dużo zbędnego miału i efekt nie jest już tak zadowalający. białka ubić na sztywną pianę. dodać cukier i ubijać, aż piana stanie się gęsta i lekko ciągnąca. dodać stopiony miód. ubijać jeszcze chwilę. na koniec delikatnie wymieszać z posiekanymi orzechami. wyłożyć na tortownicę - najlepiej od razu na dwie, bo krojenie go w poprzek jest bardzo niewdzięczne. (podane proporcje starczają zazwyczaj na cztery blaty 20 cm. średnicy.) albo wyłożyć na prostokątną formę wyłożoną andrutem. piec ok 20-25 min. w 180 stopniach.
tort masa
12 dag masła
12 dag cukru pudru
12 dag orzechów
jajko
łyżka mocnego alkoholu
masło utrzeć "na pianę". dodać cukier-puder. dodać jajko. dodać orzechy, na koniec energicznie mieszając dodać łyżkę brandy lub dobrego rumu - np. Stroha. ewentualnie dodać dwie łyżki czystej wódki.
upieczone blaty przełożyć masą. dekorować tą samą masą - można w tym celu przyrządzić jej nieco więcej, polewą czekoladową, orzechami lub płatkami migdałowymi. tort najlepiej smakuje podany najwczesniej dzień po upieczeniu. schłodzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz