Strony

piątek, 26 kwietnia 2013

budyń z dyni

 to jest notatka. żeby nie zapomnieć. Pani Monatowa twierdzi, że jest wielce smaczny. lektura przepisu zdaje się potwierdzać opinię eksperta...

pulpa z ćwiartki średniej dyni
łyżka masła
4 jajka
trzy łyżki tartej bułki
2-3 łyżki cukru
garść siekanych migdałów


żółtka oddzielić od białek. ubić z cukrem na jasną masę dodając pod koniec stopione masło. dodać pure z dyni, migdały i bułkę tartą. ubić białka na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z całością.  wymieszać wszystko, potem dodać pianę z białek. formę do gotowania na parze wysmarować bardzo dokładnie masłem i obsypać bułką tartą. ciasto przełożyć do formy. W dużym garnku zagotować wodę. formę włożyć do gotującego się wrzątku. woda powinna sięgać najwyżej jednej trzeciej wysokości formy. gotować przez godzinę pod przykryciem.

podawać z masłem koperkowym lub sosem holenderskim na gorąco. jako dodatek do innych dań. albo jako deser. np. z sosem waniliowym albo lemon curd.


środa, 24 kwietnia 2013

tarta z batatów

ciasto 

jak na wszystkie tarty, a więc patrz tarty wytrawne. przy czym bardzo dobrze w tym wypadku dodać doń suszonego tymianku i rozmarynu.



wnętrze tarty

cztery średnie bataty
sól
pieprz
oliwa

szklanka kwaśnej śmietany
pół opakowania serka śmietankowego do kanapek - 100 g
jajko
sól
tymianek
gałka muszkatołowa

bulwy obrać ze skórki. pokroić na cienkie plasterki. doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem, czosnkiem, rozmarynem i tymiankiem. podsmażyć z obu stron na oliwie lub upiec na blasze. wyłożyć na spód tarty. śmietanę ubić lekko z jajkiem. dodać serek i wymieszać na gładką masę. doprawić solą i gałką muszkatołową. masą zalać tartę. wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. piec, aż wierzch tarty stanie się złocisty.



jak wszystkie tarty świetnie się ją zajada na gorąco i na zimno. można zatem zastąpić nią kanapki, zabrać ze sobą do pociągu albo na piknik. lubi towarzystwo serów pleśniowych i winogron. świeża sałata z winegretem oczywiście zawsze wskazana. 

poduszeczki drożdżowe na ząb

uniwersalna przegryzka. mogą być słodkie lub wytrawne. nadają się do podjadania, do barszczu i na drugie śniadanie. miękkie, a w środku niespodzianka. 


ciasto drożdżowe

5 dag drożdży
niecałe pół kilo mąki
ok. 1,5 szklanki mleka
2 jajka
szczypta soli
dwie łyżki cukru
5 dag masła

drożdże rozetrzeć z cukrem. niewielką część mąki rozetrzeć z mlekiem w temperaturze pokojowej. do masy wlać drożdże. odstawić w ciepłe miejsce. gdy zaczyn podrośnie dodać część reszty mąki, jajka i sól. wyrabiać ciasto energicznie, wbijając jak najwięcej powietrza. stopniowo dodawać resztę mąki, aż do uzyskania pulchnego, lekkiego, ale nie nazbyt wolnego ciasta. dodać stopione masło. wyrabiać, aż ciasto zacznie odstawać od ręki. 

odstawić w ciepłe miejsce, przykryte czystą ściereczką.

co do nadzienia - absolutna swoboda obyczajów. można przygotować farsz ze słodkiej lub kwaśnej kapusty, farsz mięsny jak na paszteciki, farsz grzybowy, albo cebulowy. można też przyrumienioną cebulę dodać pod koniec wyrabiania do samego ciasta. a można też nadziać je masą orzechową, różą lub ulubioną konfiturą. albo suszonymi śliwkami. 

wyrośnięte ciasto wałkować na stolnicy podsypane niewielką ilością mąki. wykrawać krążki kieliszkiem do wina. na środek kłaść nadzienie. złożyć na pół. sklejać brzegi - najlepiej widelcem. zostawić do wyrośnięcia. posmarować lekko ubitym jajkiem lub samym białkiem. w zależności od wnętrza posypać odpowiednio: kminkiem, makiem, sezamem, czarnuszką, kruszonką, gruboziarnistą solą. 

wstawić do piekarnika nagrzanego do 150 stopni. po ok. pięciu minutach zwiększyć temperaturę do 180. piec, aż nabiorą złotej barwy. jeść na ciepło i na zimno. można je zamrozić. 

rybka z kruszonką

ten przepis przysłała Mama kiedy mieszkała w Nowym Yorku. jak to szło? jakoś tak:

filety z białej ryby - najlepiej dorsza, najlepiej świeże
trochę masła
trochę oliwy
sól gruboziarnista
świeżo zmielony pieprz
świeżo starta skórka cytrynowa
odrobina soku z cytryny
bułka tarta
posiekana natka pietruszki

na patelni rozgrzać ok. łyżki oliwy i kawałeczek masła. filety doprawić solą i pieprzem. na patelnię wrzucić skórkę cytrynową. szybko obsmażyć filety z dwóch stron. rybę przełożyć do żaroodpornego naczynia. Włożyć do piekarnika nagrzanego do 150 stopni. polać niewielką ilością powstałej na patelni emulsji. na patelnię dolać jeszcze nieco oliwy i ok. łyżeczki soku z cytryny. zdjąć z ognia. wymieszać z bułką tartą i natką pietruszki. kruszonką posypać rybę. piec jeszcze ok. dziesięciu minut - tylko tyle, aby ryba nie była surowa. aby kruszonka się lekko przyrumieniła można na chwilę zwiększyć temperaturę do 180 stopni.

podawać z cząstkami cytryny. 
sałatą. 
brokułami.
fasolką szparagową. 
bagietką. 
winem. 
białym. 

e.t.c.


niedziela, 21 kwietnia 2013

roladki wołowe

jeśli już jeść mięso to z szacunkiem. najsmaczniej jak się da. najlepiej jak można. nie dać się wyrolować. przykładowo takie roladki...

sześć zrazów wołowych
ok. trzech-czterech gruszek w syropie
cieniutkie płatki boczku
trzy cebule
2-3 łyżki masła

sól
pieprz
liść laurowy
ziele angielskie
kilka ziaren czarnego pieprzu
trochę kminku - opcjonalnie.


zrazy porządnie zbić lub posiekać z obu stron za pomocą bardzo ostrego noża. posolić z dwóch stron. posypać świeżo zmielonym pieprzem z dwóch stron. cebule obrać, pokroić w kostkę. na patelni rozpuścić masło. na maśle usmażyć cebulę na złoty kolor. gruszki pokroić na ćwiartki. na środku każdego zrazu układać ćwiartkę gruszki i łyżkę usmażonej cebuli. zawinąć wszystkie brzegi do środka, zwinąć w roladkę. każdą roladkę owinąć ciasno plasterkiem boczku. obwiązać nitką. roladki przysmażyć krótko na patelni, tak, aby boczek nabrał złocistego koloru. roladki przełożyć do garnka. zalać bardzo niewielką ilością wody. dodać liść laurowy, ziele angielskie, kminek i pieprz. przykryć. zmniejszyć ogień. dusić. po ok. 15 minutach wyjąć ziele angielskie. dodać pozostałą z nadzienia cebulę oraz resztę gruszek pokrojonych w kostkę. dusić jeszcze co najmniej 40 minut. skosztować sos i ewentualnie doprawić. jeśli jest go zbyt dużo, można zredukować go gotując na większym ogniu bez przykrycia, do momentu uzyskania pożądanej konsystencji. albo dodać niewielką ilość złocistej zasmażki.  

podawać z kaszą, kluskami śląskimi lub kopytkami. z modro kapusto, surówką z selera, świeżą sałatą. z buraczkami. z brusznicami. z marynowanymi grzybkami. 

p.s. ewentualnie zamiast gruszki: w wersji klasycznej - oczywiście kiszony ogórek, ale świetnym rozwiązaniem są również grzyby - szczególnie marynowane rydze, zamiast gruszki w syropie - gruszka z octu. i tak dalej. miłego rolowania.

chrust

zawieruszył się między szpargałami ze stycznia. powinien się tu znaleźć już jakiś czas temu. pod rękę z pączkami. czy jest na świecie coś bardziej chrupiącego niż chrust? 


0,5 litra mąki pszennej
5-7 żółtek
dwie łyżki śmietany
łyżka masła
łyżeczka cukru
szczypta soli
białe wino

5 kostek tłuszczu roślinnego o wysokiej temperaturze dymienia - typu Planta

mąkę posiekać nożem z masłem i żółtkami. dodać cukier i sól. zarobić taką ilością białego, wytrawnego wina, aby powstało dość zwarte, elastyczne ciasto. porcje ciasta wałkować bardzo cienko - na grubość ok. 1 - 1,5 mm. kroić wzdłuż na prostokąty. pośrodku każdego prostokąta zrobić niewielkie, podłużne nacięcie. paseczki ciasta przewlekać przez nacięcie, aby powstały "kokardki". 

w garnku o dużej średnicy rozgrzać tłuszcz. kłaść nań kokardki. powinny od razu wypływać na wierzch, smażyć z dwóch stron na złoty kolor. wykładać na talerz wyłożony warstwą chłonnego papieru. przełożyć na papier. posypać obficie cukrem pudrem z dodatkiem prawdziwej wanilii. 

schrupać.


ogórkowa

M. nie przepada. dlatego tak jak szczawiową robię ją bardzo rzadko. nie podaję dokładnych proporcji, bo ich nie znam. od zawsze robię ją na smak i na oko. ogórkowa zawsze i każdemu się udaje. taka to zupa.


smak

cztery skrzydełka z kurczaka
dwie średnie marchewki
mała lub średnia pietruszka
pół niedużego selera
nieduża cząstka włoskiej kapusty
mały por (opcjonalnie)
średnia cebula przypalona na ogniu lub patelni bez tłuszczu
w sezonie - kawałek kalarepy
nać pietruszki
liść selera
ząbek lub dwa czosnku
sól do smaku
ew. ulubiona kostka bulionowa


umyte skrzydełka zalać zimną wodą, gotować aż zbierze się szumowina, zebrać ją łyżką, dodać obrane, umyte warzywa, dosolić, ewentualnie dodać kostkę. gotować, aż warzywa będą miękkie. wegetarianie oraz ograniczający spożycie mięsa mogą zrezygnować ze skrzydełek i ugotować wywar z samych warzyw lub rezygnując z kapusty włoskiej przysmażyć je pokrojone na oliwie, poddusić i tak przygotowany smak rozprowadzić odpowiednią ilością wody.



zupa

wywar odcedzić, wrzucić pokrojone w kostkę ziemniaki - ilość zależy od upodobania i docelowej objętości zupy. gotować aż będą miękkie, a wtedy dodać starte na wiórki ogórki kiszone. gotować przez chwilę, na koniec dodać startą na grubej tarce marchewkę z wywaru. zabielić kwaśną śmietaną. dobrze jej robi trochę mleka, pozostaje kwaśna, ale robi się gładka i nieco łagodnieje. dobra z ryżem.


kalafior pod beszamelem

taki smaczny kwiatek. dlaczego nie robimy z niego bukietów, tylko od razu, bezceremonialnie zjadamy? bukiet ślubny z kalafiora. podany na przyjęciu weselnym jako przystawka. bukiet ślubny pod beszamelem. kto pierwszy zje, ten w tym roku wyjdzie za mąż. a zatem nie spieszmy się. jedzmy go powoli. 

kalafior

kwiat kalafiora, biały, jędrny i świeży ugotować w całości na półtwardo.

beszamel

dwie łyżki masła
dwie łyżki mąki
1,5 szklanki mleka
1,5szklanki bulionu warzywnego, ewentualnie z kurczaka
dwie trzecie szklanki żółtego sera
żółtko
sól
cukier brązowy
gałka muszkatołowa

masło rozpuścić w garnku o grubym dnie. wsypać mąkę. usmażyć szybko na jasną zasmażkę. zasmażkę rozprowadzić bulionem. najlepiej użyć okrągłej trzepaczki, dzięki której nie robią się grudki. dodać mleko. gotować, aż zacznie gęstnieć. (do kalafiora beszamel powinien być dość gęsty, aby nie spłynął z kwiatu przed upieczeniem). zestawić z ognia. mieszając energicznie dodać żółtko. dodać ser. doprawić do smaku solą, cukrem i gałką muszkatołową. kalafior wyłożyć do naczynia żaroodpornego. zalać beszamelem. wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. piec, aż się zarumieni - zwykle ok. 20 minut. w między czasie przygotować świeżą sałatę i nakryć do stołu. podawać jako danie główne lub w towarzystwie innych warzyw, ryby lub mięsa. 

sobota, 20 kwietnia 2013

przekładaniec drożdżowy

ciasto końca i początku. zaczyna się czasem jeszcze na przełomie stycznia i lutego, jeśli na targu rzucą gorzkie pomarańcze, a najczęściej wczesnym latem kiedy przyrządzam pierwsze konfitury. na koniec, zwykle 23 grudnia zawijam wszystkie pory roku w drożdżowym cieście.


ciasto drożdżowe

jedyną stosowaną przeze mnie proporcją jest złota zasada dziesięć żółtek na 10 dag drożdży na ok. kilo mąki. z tą ostatnią różnie bywa. druga złota zasada tego ciasta głosi, że nigdy nie wychodzi naprawdę dobre, jeśli zbyt ściśle trzymamy się przepisu. tym razem naprawdę wszystko w naszych rękach. nie będę się  tym razem rozpisywać nad procedurą drożdżową, chodzi jedynie o to aby ciasto miało w sobie siłę. nie może być zbyt wolne, ani zbyt twarde - tak aby uniosło ciężar nadzienia ale zachowało właściwą sobie puszystość. ciasto po wyrobieniu do gładkości (zajmuje to od 20-40 min.) odstawiam do wyrośnięcia. potem wałkuję na mniej więcej centymetr grubości, układam rzędy odsączonych wcześniej konfitur i masy orzechowej. ewentualnie na koniec posypuję wszystko płatkami migdałowymi. ciasto zawijam. wkładam do formy i znowu czekam aż wyrośnie. smaruję roztrzepanym białkiem, wkładam do piekarnika nagrzanego do 100 stopni, po dziesięciu min. zwiększam temperaturę do 150, po kolejnych 15 do 180 i piekę jeszcze ok. 10 min. zazwyczaj z proporcji na pięć deko drożdży wyrabiam ciasto na trzy przekładańce. (resztę drożdży można zużyć na np. na chałkę do ryby).
 

masa orzechowa

10 dag zmielonych orzechów
białko
10 dag cukru pudru
trochę skórki cytrynowej
ew. wanilia

wszystko wymieszać - w makutrze, mikserem albo w malakserze na gładką masę - wychodzi orzechowy odpowiednik marcepanu. (swoją drogą w starych książkach kucharskich oprócz masy orzechowej zalecana jest do przekładańca również migdałowa). masy zazwyczaj trochę zostaje. wtedy albo robię orzechowe pomadki formując kuleczki obtaczane w gorzkim kakao albo już po świętach wykorzystuję ją do innych ciast.

konfitury



muszą być domowe! w grę właściwie wchodzą wszelakie: z agrestu, pomarańczy, moreli, wiśni, pigwy (ta akurat doskonale zaostrza smak całości), brzoskwiń, dyni, cytryn, i.t.d. konfitury trzeba wcześniej odsączyć, najlepiej wyłożyć je na sito dzień wcześniej. pani Monatowa zaleca wyłożenie konfitur na sito metalowe i prócz odcedzenia, lekkie podsuszenie ich w ciepłym piecu.


tort makagigi

urodę mojej Babci urozmaicała dichromia - patrzyła na świat okiem zielonym i niebieskim równocześnie. piekła najlepsze na świecie ciasteczka przezywane apetycznie "kocimi kupkami", które czekały zwykle w starym metalowym pudełku pokryte grubą warstwą cukru utartego z wanilią. przyrządzała też domowe ciasto francuskie, dlatego do dzisiaj nie jestem w stanie przekonać się do gotowego, które można kupić w sklepie. umiała zrobić prawdziwe krówki, a zimy urozmaicała domowymi kandyzowanymi owocami, dzięki czemu pomimo gasnącego PRL-u wnuki nie mogły narzekać na brak słodyczy. a przede wszystkim, podobnie jak większość kobiet z jej pokolenia, piekła torcik makagigowy. Babcia piekła go używając andrutów, a potem podawała pokrojony w kwadraty. ja wolę go w formie małego, wysokiego tortu. 

tort blaty

osiem białek
25 dag cukru
25 dag orzechów włoskich
3 łyżki prawdziwego miodu

orzechy posiekać dość drobno za pomocą noża - posiekane mechanicznie mają zbyt dużo zbędnego miału i efekt nie jest już tak zadowalający. białka ubić na sztywną pianę. dodać cukier i ubijać, aż piana stanie się gęsta i lekko ciągnąca. dodać stopiony miód. ubijać jeszcze chwilę. na koniec delikatnie wymieszać z posiekanymi orzechami. wyłożyć na tortownicę - najlepiej od razu na dwie, bo krojenie go w poprzek jest bardzo niewdzięczne. (podane proporcje starczają zazwyczaj na cztery blaty 20 cm. średnicy.) albo wyłożyć na prostokątną formę wyłożoną andrutem. piec ok 20-25 min. w 180 stopniach.

tort masa

12 dag masła
12 dag cukru pudru
12 dag orzechów
jajko
łyżka mocnego alkoholu

masło utrzeć "na pianę". dodać cukier-puder. dodać jajko. dodać orzechy, na koniec energicznie mieszając dodać łyżkę brandy lub dobrego rumu - np. Stroha. ewentualnie dodać dwie łyżki czystej wódki. 

upieczone blaty przełożyć masą. dekorować tą samą masą - można w tym celu przyrządzić jej nieco więcej, polewą czekoladową, orzechami lub płatkami migdałowymi. tort najlepiej smakuje podany najwczesniej dzień po upieczeniu. schłodzony.

mazurek orzechowy

mazurek mazurkiem, ale można go przyrządzić jako ciasteczka makaronikowe i zajadać przez cały rok.




na spodzie:

12 dag mąki
25 dag orzechów włoskich
25 dag cukru
12 dag masła
3 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia (moim zdaniem niekoniecznie)

orzechy zmielić. utrzeć masło "na pianę". dodać cukier i żółtka. kiedy otrzymamy gładką masę dodać orzechy. Można też dodać łyżeczkę świeżo startej skórki cytrynowej. wyłożyć do formy na tartę albo płaskiej formy blaszanej wyłożonej pergaminem. 

na górze:

3 białka
10 dag cukru
łyżeczka soku z cytryny
15 dag orzechów

orzechy drobno posiekać. białka ubić na sztywną pianę. dodać cukier i dalej ubijać, aż piana stanie się gęsta i ciągnąca. pod koniec ubijania dodać sok z cytryny. delikatnie wymieszać z posiekanymi orzechami. wyłożyć na ciasto orzechowe.

wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. piec ok. pół godziny. 

dekorować nitkami cytrynowego lukru, połówkami orzechów, konfiturą cytrynową albo płatkami róży w cukrze. idealną kombinacją jest rozsmarowanie cienkiej warstwy utartej róży cukrowej na cieście przed wyłożeniem piany.



makaroniki: 

ciasto orzechowe wyłożyć na prostokątną formę. podpiec ok. 15 min. lekko przestudzić. pokroić na prostokąty. rozłożyć prostokąty na płaskiej blasze w pewnej odległości od siebie. na każdym prostokącie kłaść warstwę piany z orzechami. 

czwartek, 18 kwietnia 2013

jajko w kieszonce

jestem młody. genialny. noszę but w butonierce. a ja jajko w kieszonce. na śniadanie. nie żebym była znów taka bardzo młoda. ani genialna. jajko puszetowane to najprostsze śniadanie na świecie. prostsze niż jajko na miękko.


wybrać sobie jajko. wbić je do miseczki. w garnku zagotować wodę. na gotujący się wrzątek zdecydowanym ruchem wlać jajko z miseczki. po chwili gotowania delikatnie obrócić za pomocą drewnianej łyżki. po ok 2-3 minutach powinno być gotowe. można sobie sprawdzić - wyjąć na talerz i delikatnie naciskając łyżką na żółtko. jeśli wydaje się zbyt miękkie, podgotować jeszcze kilka sekund. 

trochę soli. trochę pieprzu. grzanka z masłem. dobra kawa.

i jedziemy!


omlet z brokułami

skoro już jesteśmy przy zielonym... bardzo szybko. w tak zwanym międzyczasie. ugotujmy brokuł na półtwardo. posiekajmy go drobno. na patelni rozpuśćmy łyżkę masła.  wrzućmy pokrojony drobno ząbek czosnku i posiekany brokuł. posypmy szczyptą soli. posypmy szczyptą cukru trzcinowego. potrząśnijmy patelnią razy kilka, aby się równo wymieszało. dorzućmy garść zielonego groszku. w misce ubijmy szybko dwa lub trzy jajka. wylejmy na patelnię pełną zieleni. rozprowadźmy masę jajeczną równomiernie. usmażmy z dwóch stron.



zjedzmy sobie z zieloną sałatą.

a kto nam zabroni?




środa, 17 kwietnia 2013

wiśnie w czekoladzie


wiśnie jako takie przyrządza M. żadne z nas aż tak bardzo nie przepada za wiśniówką. wolimy likier cassis. w tym wypadku chodzi nam o wiśnie. to ważne, żeby nie miały pestek, bo wtedy stają się bardziej wszechstronne w użyciu. cwibaki, ciasta czekoladowe, torty, trufle i pomadki - wszystkie chętnie dają się nimi urozmaicić. 


wiśnie M.

1,5 kg dojrzałych wiśni
0,4 l spirytusu
1,1 l wódki
1,2 kg cukru

wiśnie opłukać. pozbawić pestek. kilka pestek zachować. wiśnie przełożyć do dużego szklanego słoja. zasypać cukrem. zalać alkoholem. pestki włożyć do pustej torebki po herbacie ekspresowej. zawiązać. wrzucić do słoja. M. lubi też zaostrzyć smak dodając jedną lub dwie suche papryczki peperoncino. słój zakręcić. odstawić. codziennie odwracać do góry nogami. aż cukier całkiem się rozpuści. potem zostawić w spokoju na co najmniej kilka tygodni. wiśnie można po tym czasie odcedzić. powstałą nalewkę przefiltrować przez gazę i zlać do butelek. owoce zaś przechowywać w lodówce lub zamrażalniku. 

wiśnie w czekoladzie

wiśnie w spirytusie M.
gorzka czekolada 
słodka śmietanka 30%


czekoladę połamać na niewielkie kawałki. rozpuścić na łaźni wodnej. mieszając, dodać tyle słodkiej śmietanki, aby uzyskać gładką masę, która nie będzie zbyt rzadka. na tabliczkę czekolady wychodzi około jednej czwartej szklanki śmietanki. w ten sposób otrzymujemy ganache. dobrze odcedzone wiśnie nabijać na wykałaczkę. maczać w czekoladzie. układać na pergaminie do pieczenia. schłodzić. przechowywać w chłodzie. 

mus z limonki

coś nie mogę się pozbyć tego zielonego z tyłu głowy... ma być lekko. ma być świeżo. ma być pysznie. no to jak ma być, jak nie zielono? zieleń to mus!

cytryna
limonka
jedna trzecia szklanki cukru
trzy czwarte szklanki śmietany kremówki - najlepiej, niestety, 36%
łyżeczka żelatyny

za pomocą specjalnego nożyka z oczkiem lub średniej tarki obrać z limonki długie wiórki. wycisnąć sok z cytryny i limonki. odcedzić. wymieszać z cukrem, aż się rozpuści. zalać sokiem żelatynę. rozpuścić na łaźni wodnej. ubić śmietanę. delikatnie wymieszać. schłodzić w lodówce najlepiej przez całą noc. przygotowane 

do dekoracji i dla podkreślenia smaku użyć przygotowane wcześniej paseczki limonkowej skórki. na patelni rozpuścić około dwóch łyżeczek cukru z niewielkim dodatkiem wody. w karmelu szybko przesmażyć skórkę. kłaść kilka wiórków na świeżo serwowanej porcji deseru.

kiszone cytryny

no, bo Grzesiowie wrócili z Maroka. i wiadomo - tadżin. a dla niego przede wszystkim warto te cytryny zakisić. nie mówiąc o tym, że to po prostu pięknie wygląda. ale warto je dodawać także do wielu innych smakołyków. zmienią smak pomidorowej, urozmaicą w aromaty pieczone kurczę i grillowane ryby, ogórkowa stanie się dzięki nim niezwykła. o zupie cytrynowej oczywiście nie wspominając. a jeszcze w szeregu możliwości ustawiają się sosy jogurtowe, koktajle, tarty i desery. są bardzo intensywne w smaku, dlatego też nie ma potrzeby przyrządzania większej ilości.


kiszone cytryny podstawowe

cytryny
sól gruboziarnista

wskazane dodatki 

kardamon
kora cynamonowa
liść laurowy
ziele angielskie
anyż
trochę brązowego cukru

z połowy cytryn wycisnąć sok. ostrym nożykiem zrobić dosyć głębokie nacięcia wzdłuż pozostałych owoców. w powstałe szczeliny wgnieść jak najwięcej pokruszonych kryształków soli. cytryny umieścić w szklanym słoju. w celu uzyskania bardziej aromatycznej wersji: dorzucić kilka kardamonowych szyszek i trochę pokruszonej kory cynamonu. można też dodać liść laurowy i ziele angielskie. z gwiazdek anyżu, którego nie znoszę, rezygnuję, ale amatorom polecam. wszystko zasypać warstwą soli i zlać sokiem z cytryn. można trzymać w piwnicy, a jak się jej nie ma w lodówce. cytrynom w tym wypadku zależy na chłodnej atmosferze. po 2-4 tygodniach są gotowe do akcji.







wtorek, 16 kwietnia 2013

cukinia z orzechami



świeża cukinia raczej mała
łyżka oliwy
łyżeczka masła
sól gruboziarnista - morska lub himalajska
cukier brązowy

cukinię pokroić wzdłuż za pomocą noża do obierania warzyw lub szerokiego noża do krojenia serów. na patelni rozgrzać oliwę z masłem. wrzucić wstążki cukinii i bardzo krótko przesmażyć. najlepiej nie mieszać tylko kilkukrotnie obrócić całość lekko podrzucając na patelni. zdjąć z ognia. posypać pokruszoną solą i szczyptą brązowego cukru. na tej samej patelni lekko podsmażyć pokruszone orzechy. posypać nimi cukinię. najlepiej smakuje podana od razu, póki jest jędrna i chrupiąca. 






poniedziałek, 15 kwietnia 2013

babeczki

małe a sycą. proste i efektowne. cieszą nieskończoną ilością kombinacji. babeczki z kremem. i kropka.



babeczki

200 g masła
200 g cukru
3 jajka
100 g mąki
100 g mąki ziemniaczanej
pól łyżeczki proszku do pieczenia
pół laski wanilii lub cukier z prawdziwą wanilią
skórka cytrynowa z jednej cytryny

masło utrzeć "na pianę", mieszając dodawać po jednym jajku. dodać wanilię i skórkę cytrynową. mąki zmieszać z proszkiem i dodać do ciasta. wszystko utrzeć na spójną puszystą i gładką masę. nakładać równe porcje ciasta do papilotek - najlepiej kopiatą łyżkę stołową na jedną babeczką (zwykłą łyżkę można zastąpić łyżką do lodów). włożyć do nagrzanego piekarnika. piec w 180 stopniach 15-20 min. sprawdzać patyczkiem, aby nie przesuszyć babeczek.

do ciasta można dodać pół tabliczki stopionej czekolady i ok. dwie łyżeczki kakao, aby otrzymać babeczki w wersji czekoladowej.

przed podaniem można nasączyć je herbatą zmieszaną z sokiem z cytryny lub limonki i cukrem, w wersji dla dorosłych - z dodatkiem brandy, koniaku lub rumu. albo podobną kombinacją innych soków - np. pomarańczowego lub malinowego - także w zależności od tego z czym chcemy je zaserwować.

krem od zaraz

serek kanapkowy śmietankowy - koniecznie lekko słonawy
żółtko
pół szklanki cukru - najlepiej brązowego
cukier lub esencja waniliowa
sok z cytryny

serek utrzeć z żółtkiem i cukrem. dodać cukier waniliowy lub kilka kropel esencji oraz sok cytrynowy do smaku. kto lubi może dosłodzić masę białą czekoladą stopioną na łaźni wodnej. do kremu można dodać przeciery owocowe zmieniając jego smak i kolor. poza tym owoce, bakalie, czekoladę, likiery... zależy co akurat mamy pod ręką.

krem trochę bardziej czasochłonny

125 dag świeżego masła
trzy żółtka
trzy łyżki cukru
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
ok. 4 cm. laski wanilii lub cukier z prawdziwą wanilią
3/4 szklanki mleka

żółtka utrzeć do białości z cukrem. dodać mąkę ziemniaczaną. mleko podgrzać, dodając do niego przeciętą laskę wanilii i jej ziarna. ciepłe mleko wlewać cały czas mieszając do żółtek. postawić na małym ogniu i mieszać energicznie, aż masa zgęstnieje do konsystencji budyniu. przestudzić. masło utrzeć na puszystą masę, do której cały czas mieszając dodawać po łyżeczce budyniu. schłodzić. 

kremem dekorować babeczki lub podać obok w miseczce - niech każdy nakłada sobie ile chce. bo przecież nie jemy ich po to, żeby uważać na kalorie!


pstrąg

im prościej, tym lepiej. srebro na talerzu. potrzeba tylko trochę soli, masła i świeżej zieleniny. ryby nie powinny być zbyt duże, są wtedy o wiele smaczniejsze i nie ma problemu z dzieleniem. za towarzystwo wystarczy im świeży chleb lub bagietka, maczane w powstałym podczas pieczenia sosie. białe wino. świeża sałata. owoce.


pstrąg
sól morska
masło
oliwa
cytryna
natka koperku
natka pietruszki
czosnek

wypatroszone i dokładnie opłukane ryby natrzeć solą z wierzchu i od wewnątrz. na patelni rozgrzać nieco oliwy i masła. podsmażyć rybę z obu stron. tylko tyle, aby skórka delikatnie się przyrumieniała. przełożyć do żaroodpornego naczynia. do wnętrza ryby wsadzić spory słupek masła - najlepiej zmrożonego, ząbek czosnku obrany ze skórki i przekrojony na pół, kilka gałązek natki pietruszki i koperku, cząstkę cytryny. cząstkę lub plasterek cytryny położyć również na rybie. do tłuszczu na którym przesmażono rybę, dodać odrobinę soku z cytryny. całość wylać na rybę. włożyć do piekarnika nagrzanego do temperatury 150 stopni. piec - w zależności od wielkości pstrąga 15-20 minut. po tym czasie zwiększyć temperaturę do 180 stopni, aby skórka się zarumieniła. 

w tej samej wersji można przyrządzić pstrąga na grillu - owijając w folię aluminiowa lub umieszczając w metalowych objemkach do pieczenia ryby.

równie dobrze jak na gorąco smakuje jako zimna przekąska.

niedziela, 14 kwietnia 2013

leniwe na leżaku ze szpinaku


jak są takie leniwe, to niech sobie jeszcze odpoczną. a my się w tym czasie najemy.

leniwe

pół kilo białego sera
jajko
szczypta soli
25 dag mąki pszennej

ser zmielić. dodać jajko. sól. mąkę. zagnieść gładkie, elastyczne ciasto. w razie potrzeby dodać jeszcze mąki. z ciasta formować wałeczki ok 1,5 cm.  grubości. na wierzchu wałeczka, delikatnie uderzając nożem zrobić gęstą ukośną kratkę. dzięki niej masło lub sos będą się lepiej trzymać leniwych. wałeczek pokroić na niewielkie, ukośne poduszeczki. 
zagotować wodę z solą, dodając 1-2 łyżki oleju. wrzucać leniwe na gotujący się wrzątek. kiedy wypłyną, gotować jeszcze ok. 2 minut. odcedzić. przełożyć na talerz.

leżak

dwa pęczki młodego szpinaku
dwie trzy łyżki masła
sól morska
dwa-trzy ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
szczypta brązowego cukru - opcjonalnie

na patelni rozpuścić masło. wrzucić szpinak. dodać czosnek. smażyć krótko, na dość dużym ogniu, aby liście  nie utraciły spójności. doprawić solą. ewentualnie pieprzem.

wczasy dla klusek

szpinak kłaść na talerzach. na szpinaku układać leniwe. posypać wiórkami dobrze schłodzonego czosnkowego masła i garścią pokruszonych orzechów włoskich. podawać w towarzystwie gęstego jogurtu, świeżych borówek lub suszonej żurawiny i zielonej sałaty z sosem vinaigrette. 





środa, 10 kwietnia 2013

tarta z buraków

właśnie przyszła mi do głowy alternatywa zimowa dla tarty z botwinki. notuję. spód - patrz przepis na tartę z botwinki. a poza tym potrzebne będą:

cztery średnie, jędrne buraki
pęczek szpinaku, lub ostatecznie szpinak mrożony, ale w liściach
ser typu feta lub pleśniowy lazur
szklanka kwaśnej śmietany
dwa jajka
pęczek koperku
3 ząbki czosnku
ok. dwie łyżki masła
sól morska
cukier brązowy
pieprz
ocet balsamiczny

buraki

buraki dokładnie umyć. sposobem Ewy - owinąć każdy w folię aluminiowa i upiec w piekarniku. piec w 180 stopniach do miękkości. wystudzić. pokroić w plastry, które poukładać na upieczonym spodzie tarty. skropić octem balsamicznym.

szpinak

na patelni rozpuścić masło. wsypać grubo pokrojony lub porwany szpinak i posiekany drobno czosnek. posolić, doprawić brązowym cukrem i pieprzem. wyłożyć na buraki. na koniec pokruszyć ser.

zalewa


śmietanę ubić lekko z jajami. doprawić solą i pieprzem. wymieszać z posiekanym koperkiem. zalać tartę. piec w temperaturze 180 stopni. okołu dwudziestu minut.

dodatki podstawowe: sos jogurtowy, brokuły z masłem czosnkowym. 

tarta z botwinki

to jest przepis z tęsknoty za latem. kiedy jest ciepło, a stragany uginają się z powodu kolejnej klęski urodzaju. o, botwinko!



ciasto

ciasto, jak zwykle, zagnieść z masła mąki z dodatkiem maki krupczatki i szczyptą soli, dodając 3-4 łyżki wody. przyjaciołom z Górnego Śląska pewnie nie spodoba się ten pomysł, ale do tarty z botwinką warto dodać łyżeczkę kminku. podejrzewam, że mieszkańcy Małopolski nie będą mieli nic przeciwko. ciasto schłodzić, rozwałkować, wyłożyć nim formę. nakłuć widelcem. przyrumienić lekko w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni.

botwinka

spory pęczek świeżej botwinki - albo dwa
masło - ok. dwie łyżki
2-3 ząbki czosnku
pół kostki sera typu feta
sól morska
cukier brązowy

buraczki delikatnie obrać ze skórki. jeśli są naprawdę niewielkie i młode można z powodzeniem skórkę zostawić. łodygi i liście pokroić w dość duże kawałki. czosnek posiekać drobno. na patelni rozpuścić masło, wrzucić botwinkę wraz z czosnkiem. przesmażyć, aż lekko się zeszkli. doprawić solą i cukrem. wyłożyć na upieczony spód tarty. pokruszyć równomiernie ser. 

zalewajka

szklanka kwaśnej śmietany
dwa jajka - chyba że jedno bardzo duże
koperek - mały pęczek
sól

śmietanę ubić z jajami. posolić. wymieszać z posiekanym koperkiem. zalać tartę. całość piec ok. 20 min. w 180 stopniach.

można po upieczeniu posypać ją świeżym, zielonym groszkiem albo przybrać pomidorkami cherry. doskonale smakuje w towarzystwie zielonej fasolki szparagowej z masłem czosnkowym oraz z sosem jogurtowym. 

oby do lata!

torcik orzechowy z pamiętnika

dawniej notowałam te wszystkie przepisy gdzie popadnie. ostatnio za mną chodził taki jeden. szczególnie, że w zamrażalniku drzemie zapas zeszłorocznych orzechów ze starego sadu w Spytkowicach. a ponieważ przeszukiwaliśmy wraz z Tymonem stary kufer z  p i r a c k i m   s k a r b e m, udało mi się go odnaleźć. przypomina chłodną sień w Gorzkowie, gdzie chłodziły się przed podaniem desery ciotki.

torcik - blaty

20 dag mąki pszennej
20 dag cukru
20 dag włoskich orzechów mielonych
20 dag masła

ciasto wymieszać na gładką masę. wychodzi dość spójna, nieco tylko wolniejsza niż przeciętne kruche.należy ją rozsmarować na grubość najwyżej pół cm. najlepiej wyłożyć tortownicę papierem do pieczenia. blaty upiec na złoty kolor w temp. 180 stopni. ciasto piecze się 15-20 min.

polecam zastosowanie dwóch mniejszych tortownic - można wtedy upiec dwa blaty na raz. poza tym z tortownic o mniejszej średnicy wychodzi więcej blatów, dzięki czemu torcik jest wysoki i zyskuje na elegancji. taki przedwojenny, uroczy pan, który zna się na dobrych proporcjach.

torcik - krem

1,5 szklanki kwaśnej, gęstej śmietany 18 lub 22%
15 dag cukru pudru
15 dag włoskich posiekanych orzechów

śmietanę wymieszać z cukrem pudrem. można dodać prawdziwej wanilii lub cukru z prawdziwą wanilią. orzechy włoskie posiekać za pomocą ostrego noża, dość drobno. dodać do śmietany. kruche blaty układać w tortownicy przekładając śmietanową masą. gotowy torcik wstawić do lodówki i pozostawić na co najmniej 12 godzin. w tym czasie stanie się spójny, blaty nabiorą wilgotności dzięki śmietanie a całość zamieni się w pyszną, orzechową pomadkę. wtedy też można wykończyć go za pomocą masy śmietanowej (jeśli nie została z przełożenia, można naprędce ukręcić trochę nowej), ubrać orzechami, wiórkami skórki cytrynowej lub konfiturą. doskonale smakuje polany cytrynowym lukrem.

makaron na zielono

zupełnie nie miałam czasu. na targu zupełnie impulsywnie kupiłam świeży szpinak, bo był wyjatkowo piękny. zielony groszek raczej zawsze mam w zamrażalniku, ser typu feta zazwyczaj czai się gdzieś w lodówce. szybko, szybko!

makaron - najlepiej tagliatelle
świeży szpinak - co najmniej dwa szczodre pęczki
dwie garście świeżego lub mrozonego zielonego groszku
pół kostki sera typu feta
2 ząbki czosnku

masło
oliwa
sól gruboziarnista
brązowy cukier

właściwie najlepiej zacząc od nastawienia wody na makaron. osolić. dodać trochę oleju. w między czasie zając się zieloną częścią obiadu.szpinak dokładnie umyć, pokroić lub porwać na dość duże kawałki. jeśli liście są wystarczająco niewielkie w ogóle nie musimy ich kroić. na patelni rozgrzać dwie łyżki oliwy z łyżką masła. wrzucić cały przygotowany szpinak oraz ząbki czosnku pokrojone na dość grube kawałki. smażyć dwie trzy minuty, aż liście nabiorą ciemnozielonego koloru i staną się miękkie. posolić. posypać szczyptą lub dwoma brązowego cukru. zdjąć z ognia. wrzucić zamrożony groszek. pokruszyć ser feta w dość duże kawałki. lekko zamieszać, aby część sera lekko się rozpuściła i wraz z powstałym już sosem zmieszała. w tym czasie do gotującej się już wody wrzucić tagliatelle. ugotować al dente. zanim się ugotuje można jeszcze szybciutko przyrządzić zieloną sałatę z winegretem.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

placuszki dyniowe

pyszna alternatywa dla placków ziemniaczanych. można je zajadać jako samodzielne danie, najlepiej z sosem jogurtowym i świeżą sałatą albo podać jako dodatek do innych potraw.



ćwierć średniej dyni
jajko lub dwa
trzy łyżki mąki pszennej
czosnek - dwa lub trzy ząbki
ser typu feta - pół kostki
tymianek
rozmaryn
sól
pieprz

olej do smażenia

dynię zetrzeć na drobne wiórki. dodać przeciśnięty przez praskę czosnek. wbić jajko. dodać mąkę. rozmaryn i tymianek rozetrzeć na dłoni i wsypać do reszty. ziół powinno być dość dużo - przynajmniej łyżeczka każdej. doprawić solą i pieprzem. szybko wymieszać na dość jednolitą masę. na koniec pokruszyć ser i lekko wymieszać, aby nie rozdrobnić powstałych już grudek.

na patelni rozgrzać olej. nalać go tyle, żeby przykrył dno patelni. łyżką nakładać niewielkie porcje ciasta formując dosyć płaskie placuszki. smażyć z obu stron na złoty kolor. po usmażeniu położyć najpierw na warstwie chłonnego papieru, aby odsączyć  placuszki z oleju. 

jeść póki gorące!

niedziela, 7 kwietnia 2013

kurczę pieczone!

pyszny kurczak wymaga trochę czasu i masła. dlatego nie należy go piec w zbyt wysokiej temperaturze, ani zostawiać zbyt długo samemu sobie. za to kiedy się piecze można przygotować wszystko, co chcielibyśmy postawić obok niego na stole. młode ziemniaczki oprószone koperkiem, pure ziemniaczane albo domowe frytki. no co? czasem można zaszaleć! no i sałatę, surówki, ukochaną przez wszystkie dzieci mizerię i marchewkę z groszkiem, kalafior, brokuły, fasolkę szparagową. kurczę pieczone! ale żarcie!

kurczę pieczone

w zależności od ilości biesiadników - odpowiedniej wielkości kurczak
cytryna
łodygi kopru
pół główki czosnku
pół kostki masła - rozpuszczone
ćwierć kostki zmrożonego masła
sól gruboziarnista - najlepiej morska

glazura

łyżeczka masła
łyżka prawdziwego miodu
pół łyżeczki musztardy dijon

dokładnie umytego, pozbawionego wnętrzności kurczaka natrzeć dokładnie solą - z zewnątrz i z wewnątrz. cytrynę pokroić na ćwiartki. razem z łodygami kopru i obranymi ze skórki, przekrojonymi na pół ząbkami czosnku wsadzić do środka kurczęcia. zmrożone masło pokrojone w słupki wsunąć pod skórkę. kurczaka umieścić w formie żaroodpornej, a najlepiej w prostokątnej rynience z kratką. na dno naczynia nalać niecałą szklankę zimnej wody. kurczaka wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 150 stopni. piec od godziny do godziny i piętnastu minut. co jakiś czas - 15-20 minut. polewać kurczę roztopionym masłem oraz sosem, który w miarę pieczenia zbierze się na dnie naczynia. w tym czasie przynajmniej raz obrócić całość do góry nogami, aby równomiernie się upiekło. pod koniec pieczenia zwiększyć temperaturę do 180 stopni. piec, aż zacznie się rumienić.

w między czasie przygotować glazurę. w rondelku rozpuścić masło, miód. dodać musztardę. za pomocą grubego pędzla pomalować całego kurczaka glazurą. następnie piec jeszcze kilka minut, aż nabierze złocisto-brązowego koloru.

postawić na stole. na honorowym miejscu. zajadać!

krem z porów

zwany pieszczotliwie zupą z gaci. ma piękny kolor i subtelny smak. przygotowanie zabiera bardzo mało czasu. niektórzy odrzucają większość zielonych pióropuszy, ale jeśli są świeże i jędrne można je zużyć w całości z pożytkiem dla zupy. aby naprawdę dobrze je wypłukać i pozbyć się ziemi zalegającej pomiędzy liśćmi, należy naciąć pory wzdłuż osi, nie przecinając nasady. pozwoli to na rozłożenie warzywa w pióropusz i dokładne umycie wszystkich liści. 

zupa

4-5 dorodnych, świeżych porów
dwa ząbki czosnku
oliwa z oliwek
bulion warzywny lub z kurczaka albo kostka rosołowa
sól
pieprz
gałka muszkatołowa
ewentualnie brązowy cukier
słodka śmietanka

dokładnie umyte pory oraz obrane ze skórki ząbki czosnku pokroić dość drobno. w garnku rozgrzać 3-4  łyżki oliwy. wrzucić pory i czosnek. smażyć krótko, tylko tyle aby się zeszkliły. dolać trochę bulionu, lub wody. dusić na małym ogniu. kiedy pory zmiękną dolać bulionu lub wody z dodatkiem kostki rosołowej - tyle, aby uzyskać pożądaną gęstość zupy. zmiksować na gładką masę. doprawić do smaku solą, pieprzem, świeżo startą gałką muszkatołową. ewentualnie odrobiną brązowego cukru. na koniec dodać trochę kremowej, słodkiej śmietanki. 

świetnie smakuje z grzankami czosnkowymi i parmezanem.

zupa z dyni

kilka lat temu zaczęły się pojawiać w ogrodach i na targu. otwierając nowy rozdział kulinarny. z dyni można zrobić właściwie wszystko. zużyć słodki miąższ, schrupać pestki. ze skórki, póki nie zwiędnie, zrobić lampion, który wcale nie musi być halooweenowy. no, to może na początek - zupa. gęsta. pomarańczowa. kremowa. rozgrzewająca.

zupa krem

średnia dynia lub odpowiednia część większej sztuki
dwie lub trzy marchewki
dwie pietruszki
mały seler
mały por
bulion warzywny lub z kurczaka albo kostka rosołowa
2-3 ząbki czosnku
ostra papryczka
imbir
cynamon
gałka muszkatołowa
sól morska
cukier brązowy
oliwa z oliwek
słodka śmietanka lub gęsta kwaśna śmietana.

na tą dynię są co najmniej dwa sposoby. albo po usunięciu pestek obrać ze skórki, pokroić i udusić do miękkości albo pokroić w ćwiartki, zawinąć w folię aluminiową i upiec do miękkości. po upieczeniu, miąższ wybrać łyżką lub tępą stroną noża. pure z dyni można przygotować w większej ilości, zamrozić w mniejszych porcjach i używać w miarę potrzeby. 

pozostałe warzywa, obrane ze skórki i pokrojone podsmażyć w garnku na oliwie. jesli używamy świeżej papryczki, dodać ją do smażenia. kiedy się lekko skarmelizują dorzucić pokrojoną dynię albo gotowe pure, dolać tylko troszkę bulionu i gotować wszystko, aż całkiem zmięknie. zmiksować na gładką masę. dolać tyle bulionu lub wody, aby uzyskać pożądaną gęstość. doprawić do smaku solą, cukrem, i przyprawami. 

w zależności od upodobań podawać z dodatkiem słodkiej śmietanki lub kleksem kwaśnej śmietany. można posypać prażonymi pestkami dyni, słonecznika oraz ziarnem czarnuszki. wraz z serowymi ciasteczkami, albo grzankami wystarcza jako samodzielne, bardzo pożywne danie.





sobota, 6 kwietnia 2013

tarta cebulowa

ciasto na tartę jest bardzo proste. szybko się zagniata. jest wyjątkowo kruche, bo nie dodaje się do niego żółtek. jest też wdzięczne, bo nie odkształca się w pieczeniu. jak każde kruche woli mąkę o większej granulacji kruchy spód na tartę można przygotować zawczasu, co ułatwia organizację większych imprez. potem wystarczy już tylko farsz. tarty można podawać na zimno i na gorąco, zawsze w towarzystwie świeżej sałaty oraz innych smakołyków. płaska forma pozwala na przygotowanie kilku na raz. a samo wnętrze to nieskończone morze kombinacji. 

do biegu, gotowi, i tart!

ciasto

mąka pszenna - 2,5 szklanki i dwie łyżki mąki krupczatki
dwie trzecie kostki masła
3-4 łyżki wody
sól
suszony tymianek i rozmaryn

składniki zagnieść na gładkie ciasto.  schłodzić. rozwałkować, wyłożyć formę. przyrumienić w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.  

farsz

dwie szare renety
trzy cebule - średnie
ser pleśniowy błękitny
tymianek
rozmaryn
sól
pieprz
2-3 łyżki oliwy z oliwek

jabłka obrać ze skórki. wykroić gniazda nasienne. pokroić na średniej wielkość kawałki. cebule obrać. pokroić w dość duże pióra. cebule zeszklić delikatnie na rozgrzanej oliwie. wyłożyć na tartę razem z jabłkami i pokruszonym w kawałki serem.

finisz

1,5 szklanki słodkiej śmietany - osiemnastki lub trzydziestki, zależy jak leży
trzy łyżki gęstej kwaśnej śmietany
trzy jajka
sól 
pieprz
gałka muszkatołowa
suszone tymianek i rozmaryn

jajka, śmietanę i śmietanę lekko ubić. doprawić solą, świeżo zmielonym pieprzem i gałką muszkatołową, dodać garść rozkruszonych w dłoni ziół. wylać na farsz. piec w temperaturze 180 stopni 15-20 minut. zajadać na ciepło i gorąco. z sałatą. z białym winem. albo wziąć do pracy na drugie śniadanie.




tarta selerowo-porowa

ciasto

dwie trzecie kostki masła
2-3 szklanki mąki, w tym trochę mąki krupczatki lub mąki razowej
3-4 łyżki wody
szczypta soli

masło posiekać z mąką. dodać sól i wodę. zagnieść szybko gładkie ciasto. wstawić do lodówki na minimum pół godziny. ciasto wyjąc z lodówki. rozwałkować na grubość ok. pół centymetra. nawinąć na wałek, przenieść na formę. wyłożyć formę tak, aby utworzyło burtę. nakłuć widelcem. brzegi ciasta można widelcem przycisnąć do brzegów formy. wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. podpiec, aż delikatnie się przyrumieni.

wnętrze ciasta

2-3 pory
średni seler
garść orzechów włoskich

kiedy ciasto się chłodzi przygotować jego wnętrze. pory naciąć w połowie pozostawiając całą nasadę - ułatwi to dokładnie wypłukanie zakamarków, w których może zalegać ziemia. pokroić w talarki. seler obrać ze skórki, zetrzeć na grubej tarce. na patelni rozgrzać masło i oliwę. wrzucić seler, smażyć ok minuty, potem dorzucić por. smażyć krótko, aby por delikatnie się zeszklił, ale nie stracił koloru. seler powinien się delikatnie przyrumienić. można je też usmażyć osobno i dopiero później wymieszać. farsz wyłożyć na upieczone ciasto. 

zalewajka

1,5 szklanki słodkiej śmietanki (nie musi być 30%)
2-3 jajka

sól
cukier brązowy
pieprz
gałka muszkatołowa


jajka ubić lekko ze śmietanką. doprawić solą, pieprzem cukrem i świeżo startą gałką. zalać farsz wyłożony na ciasto. piec w 180 stopniach, 15-20 min. powinna się delikatnie zarumienić. posypać lekko pokruszonymi orzechami.






piątek, 5 kwietnia 2013

sałata z zielonym pieprzem

chrupiąca. soczysta. wyrazista. świetnie komponuje się daniami o delikatniejszej kompozycji - tagliatelle, rybami, drobiem, tartami... albo po prostu z grzankami.

sałata lodowa lub rzymska
różowe grapefruity
zielony marynowany pieprz
różowa sól himalajska
cukier brązowy
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny w kremie

sałatę pokroić na duże kawałki. grapefruity obrać ze skórki i białych błonek. miąższ porwać na duże kawałki. doprawić sokiem z cytryny. posypać solą i cukrem. wymieszać. polać octem balsamicznym. posypać zielonym pieprzem. 



czwartek, 4 kwietnia 2013

budyń ze szpinaku

budyń

szpinak
bułka namoczona w mleku - nieodciśnięta
sól
pieprz
trzy jajka
grzanki lub pokrojony w kostkę omlet biszkoptowy

przygotować pure ze szpinaku, przesmażając posiekane liście na maśle z dodatkiem soli, czosnku i odrobiny cukru. pure musi być koniecznie odsączone z wody. następnie wymieszać szpinak z bułką namoczoną w mleku. dodać żółtka. doprawić solą i pieprzem. białka ubić na sztywną pianę. na koniec dosypać grzanki lub pokrojony w kostkę omlet. 

ciasto przełożyć do formy dokładnie wysmarowanej masłem i oprószonej bułką tartą. gotować godzinę.

można podać oblany masłem, lub posypany wiórkami masła czosnkowego. ale można też specjalnie dla niego przygotować sos.

sos nr 1

garść rodzynek zalać gorącą wodą. po kilku minutach odlać wodę. rodzynki wsypać do garnka, dodając pół łyżki masła. dodać trochę świeżo zmielonego pieprzu. na koniec zalać niecałą szklanką słodkiej śmietanki. mieszając gotować na wolnym ogniu, aż sos lekko zgęstnieje. 

sos nr 2

szklankę gęstego jogurtu wymieszać z łyżką oliwy i dwoma ząbkami czosnku przeciśniętymi przez praskę. doprawić solą i odrobiną cukru. ewentualnie dodać drobno posiekany koperek.

sos nr 3

gęsty jogurt wymieszać z łyżeczką lub dwoma musztardy dijon, odrobiną miodu, oliwy i soli. 



budyń z kalafiora


jeśli już ma się formę do gotowania na parze, to czemu nie budyń z kalafiora? miękkie ciasto i zawieszone w nim chrupiące różyczki. oblane masłem. oprószone koperkiem. ze świeżą sałatą wystarcza doskonale jako danie główne. ale można też postawić go jako dodatek do mięsa, ryb albo innych warzyw. 


nieduży kalafior
łyżka masła
dwie łyżki mąki
1,5 szklanki mleka
cztery jajka
2-3 łyżki parmezanu
garść koperku i pietruszki
sól
ew. cukier brązowy
gałka muszkatołowa


kalafior ugotować w osolonej wodzie na półtwardo. kiedy ostygnie podzielić na drobne różyczki odrzucając głąb i większe gałązki. (można je wykorzystać do zupy, zrobić sałatkę, albo zjeść w międzyczasie).

masło wrzucić na rozgrzane dno garnka. wsypać mąkę i energicznie mieszając przygotować jasną zasmażkę. za pomocą okrągłej trzepaczki rozprowadzić zasmażkę mlekiem, aż do uzyskania, gładkiej, jednolitej masy. cały czas mieszając dodawać po jednym żółtku. doprawić solą, cukrem i gałką muszkatołową do smaku. białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z ciastem. dodać parmezan. na koniec wymieszać masę bardzo delikatnie z różyczkami kalafiora, drobno posiekanym koperkiem i pietruszką.  

formę bardzo dokładnie wysmarować masłem i oprószyć bułką tartą. zazwyczaj najwięcej problemów stwarza środkowy "kominek, dlatego można go po wysmarowaniu masłem okleić papierem do pieczenia. ciasto przełożyć do formy, gotować godzinę.

gotowy budyń kalafiorowy polać świeżo stopionym masłem i posypać koperkiem. można też przybrać go wiórkami masła koperkowego lub czosnkowego.

wtorek, 2 kwietnia 2013

sos do jajek wiosenny




3 jajka ugotowane na twardo
dwie szklanki kwaśniej gęstej śmietany
dwie szklanki gęstego jogurtu
majonez
musztarda
sól

pęczek świeżego szczypiorku


jajka rozgnieść na miazgę za widelca, albo drobniutko posiekać nożem. można też zetrzeć je na tarce. nie polecam blendera, jajka maja być rozdrobnione a nie zmiksowane. wymieszać ze śmietaną i jogurtem. doprawić do smaku odrobiną musztardy i majonezu. solą. cukrem. szczypiorek drobno posiekać. dodać do sosu. 

podawać do szynek, pasztetu i jajek razem z chrzanem, słodką babą drożdżową.

alleluja!