Strony

czwartek, 30 stycznia 2020

sobota na działce. tarta z ikebaną*


ogród działkowy Pana Kierownika to prawdziwy tajemniczy ogród w mikro skali. jest nawet ławeczka pod starą jabłonką. porzeczki. kwiaty. paprocie. glicynia, która wspięła się pracowicie na sam wierzchołek wysokiego świerka i z końcem maja zalewa cały ogród zapachem dzieciństwa. są nawet autorskie bonsai przyczajone tu i ówdzie w swoich doniczkach. są pokrzywy bujnie rosnące na kompoście, szanowane i lubiane jako alternatywa dla szpinaku. znajdą się nawet zielone liście czosnku niedźwiedziego. jeśli się nie chce siedzieć na ławeczce, można położyć się w trawie i obserwować poczynania szczęśliwego żółwia. na odchodnym dostaje się jeszcze bukiet rozmaitości. buraki naciowe, lubczyk i "dudy". wizytę w tym ogrodzie powinno się przepisywać na receptę. 






tarta ciasto

250 ml mąki (może być orkiszowa)
100 g masła
szczypta soli
dwie łyżki zimnej wody

zagnieść jednolite ciasto. włożyć do lodówki na około pół godziny. upiec w 200 stopniach na złocisty kolor -- 10-15 min.

tarta farsz

ikebana od Pana Kierownika posiekana niezbyt drobno
3 jajka
10 dag twarogu
10 dag sera typu cheddar
odrobina masła

cynamon, imbir, nasiona włoskiego kopru, kolendra, kardamon -- ubite w moździerzu z niewielką ilością brązowego cukru
sól
pieprz

pokrojone zielsko zblanszować bardzo delikatnie na roztopionym maśle. żółtka oddzielić od białek. sery, zieleninę, żółtka i przyprawy mieszamy razem w osobnej misce. białka solimy i ubijamy na sztywną pianę. mieszamy z pozostałymi składnikami -- delikatnie. całość wykładamy na kruchy spód i pieczemy na złoty kolor w 180 stopniach.



gotową tartę zabieramy ze sobą z powrotem na działkę, gdzie zjadamy ją w towarzystwie fajnych ludzi, kosów i żółwia -- popijając ulubionym trunkiem -- z nadzieją na kolejny piękny bukiet od Pana Kierownika.

*inspirowana Kuchnią średniowieczną., Oficyna Naukowa, Warszawa 2015

środa, 29 stycznia 2020

carpe diem i rób makaron!

zamknijcie oczy. delikatnie otwórzcie usta i wyobraźcie sobie, że oto pierś syreny znalazła się dokładnie na wyciągnięcie waszego języka. nie krępujcie się. poliżcie dobrze -- chłopak, dziewczyna czy gay, no dalej, nie powiecie mi przecież, że nie rzucilibyście się ochoczo na syrenę, gdybyście tylko mieli okazję. a teraz otwórzcie oczy i dodajcie do wody dokładnie tyle soli, aby smakowała jak jędrny sutek tej mitycznej dziewoi. mogłabym oczywiście powiedzieć, że woda powinna być słona jak morze, ale coś mi mówi, że skojarzenie z biustem lepiej wryje wam się w pamięć.

to tylko jeden z moich ulubionych fragmentów książki Lindy Miller Nicholson, Pasta, Pretty Please. A vibrant approach to homemade noodles. 




książkę dostałam od Szyszkodara. 
musiała trochę poczekać. 
aż zmieni się czas. 
czas nadszedł. 
robimy makaron!






nie będę przepisywać receptur. kto zechce, odszuka je sam. w książce. albo na blogu Lindy. ja tylko powiem -- świetna zabawa. zero waste. wszystko zmiksowane, ugotowane, zjedzone. żadnych plastikowych opakowań. z trzech jajek -- zapas makaronu na kilka dni dla czteroosobowej rodziny. a z kolorowych resztek można upiec fantastyczne krakersy. satysfakcja gwarantowana.

na zdjęciach -- dwukolorowy makaron na bazie roszponki, zielonego groszku i kakao.  bardzo dobry z sosem gorgonzola. 

make pasta, not war!