zamknijcie oczy. delikatnie otwórzcie usta i wyobraźcie sobie, że oto pierś syreny znalazła się dokładnie na wyciągnięcie waszego języka. nie krępujcie się. poliżcie dobrze -- chłopak, dziewczyna czy gay, no dalej, nie powiecie mi przecież, że nie rzucilibyście się ochoczo na syrenę, gdybyście tylko mieli okazję. a teraz otwórzcie oczy i dodajcie do wody dokładnie tyle soli, aby smakowała jak jędrny sutek tej mitycznej dziewoi. mogłabym oczywiście powiedzieć, że woda powinna być słona jak morze, ale coś mi mówi, że skojarzenie z biustem lepiej wryje wam się w pamięć.
to tylko jeden z moich ulubionych fragmentów książki Lindy Miller Nicholson, Pasta, Pretty Please. A vibrant approach to homemade noodles.
książkę dostałam od Szyszkodara.
musiała trochę poczekać.
aż zmieni się czas.
czas nadszedł.
robimy makaron!
nie
będę przepisywać receptur. kto zechce, odszuka je sam. w książce. albo na
blogu Lindy. ja tylko powiem -- świetna zabawa. zero waste.
wszystko zmiksowane, ugotowane, zjedzone. żadnych plastikowych opakowań.
z trzech jajek -- zapas makaronu na kilka dni dla czteroosobowej
rodziny. a z kolorowych resztek można upiec fantastyczne krakersy. satysfakcja gwarantowana.
na zdjęciach -- dwukolorowy makaron na bazie roszponki, zielonego groszku i kakao. bardzo dobry z sosem gorgonzola.
make pasta, not war!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz