jestem obrzydliwie konserwatywna. muszą być z różą, albo z konfiturą morelową. no to są. kiedyś na smalcu, teraz najlepiej smażyć je na tłuszczu roślinnym, o wysokiej temperaturze dymienia - typu Planta. zamiast przypalonego tłuszczu dom pachnie wtedy drożdżowym ciastem.
legendarna Mama Cioci Oleńki zarabiała podobno całą dzieżę ciasta, z którego nabierała ciasto ręką, nadziewała konfiturą i smażyła górę pączków o identycznym kształcie i wielkości - zawsze ze złotą obwódką, która jest świadectwem pączka idealnego. nie kończyłam szkoły dla żon, tak jak Mama Cioci Oleńki i muszę się imać innych sposobów. złota obwódka złotą obwódką, rożnie to z nią bywa, niemniej jednak był taki jeden, co kochał się w moich pączkach zamiast we mnie... no, cóż - jego strata!
pączki - proporcja na ok. 40 pączków
dziewięć żółtek i jedno jajko
12 dag cukru i cukier z prawdziwą wanilią - albo wanilia
szczypta soli
dwie szklanki ciepłego mleka
10 dag stopionego masła
niecały kg mąki pszennej
kieliszek wódki lub spirytusu
w pączkach
szklanka róży
szklanka konfitury morelowej
drożdże pokruszyć, zasypać dwoma łyżkami cukru, odstawić. w makutrze część mąki zalać mlekiem. zamieszać, aby uzyskać masę o konsystencji śmietany. drożdże rozetrzeć z cukrem, wlać do zaczynu, zamieszać i odstawić w ciepłe miejsce. żółtka i jajko utrzeć do białości z cukrem i wanilią, dodać sól i kieliszek alkoholu. masło stopić, odstawić.
do wyrośniętego zaczynu dodać masę jajeczną i niecałą z pozostałego po zaczynie kilograma mąki. wyrabiać miarowo, wbijając otwartą dłonią jak najwięcej powietrza. po chwili dodać masło i wyrabiać dalej przez minimum 20 minut. im dłużej, tym pyszniej - więc warto się przyłożyć. gładkie, odstające od ręki i ścianek naczynia ciasto odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
wyrośnięte ciasto rozwałkowywać na grubość ok. 1 cm. wykrawać niewielkie krążki o średnicy maksymalnie 3 cm. na połowę z nich nakładać sporą porcję konfitur. każdy przykryć pustym krążkiem, mocno skleić brzegi i uformować w dłoniach kolisty kształt. odłożyć na czystą ściereczkę do wyrośnięcia. ważne jest, żeby nie podsypywać ciasta zbyt dużą ilością mąki, bo jej nadmiar osypie się do tłuszczu i spowoduje jego przedwczesne przypalenie.
w dużym garnku rozpuścić pięć kostek Planty. sprawdzić temperaturę tłuszczu wrzucając kawałek drożdżowego ciasta. jeśli wypływa od razu i ładnie się przyrumienia - wrzucać wyrośnięte pączki. po 2-3 minutach przewracać na drugą stronę i smażyć kolejne 2-3 minuty. po wyłowieniu wykładać na talerz wyłożony warstwą ręczników papierowych.
przekładać na półmisek. posypać cukrem pudrem. a najlepiej - polukrować i posypać skórką pomarańczową, ewentualnie też płatkami migdałowymi w cukrze.
objadać się, póki czas.
pączki - proporcja na ok. 40 pączków
dziewięć żółtek i jedno jajko
12 dag cukru i cukier z prawdziwą wanilią - albo wanilia
szczypta soli
dwie szklanki ciepłego mleka
10 dag stopionego masła
niecały kg mąki pszennej
kieliszek wódki lub spirytusu
w pączkach
szklanka róży
szklanka konfitury morelowej
drożdże pokruszyć, zasypać dwoma łyżkami cukru, odstawić. w makutrze część mąki zalać mlekiem. zamieszać, aby uzyskać masę o konsystencji śmietany. drożdże rozetrzeć z cukrem, wlać do zaczynu, zamieszać i odstawić w ciepłe miejsce. żółtka i jajko utrzeć do białości z cukrem i wanilią, dodać sól i kieliszek alkoholu. masło stopić, odstawić.
do wyrośniętego zaczynu dodać masę jajeczną i niecałą z pozostałego po zaczynie kilograma mąki. wyrabiać miarowo, wbijając otwartą dłonią jak najwięcej powietrza. po chwili dodać masło i wyrabiać dalej przez minimum 20 minut. im dłużej, tym pyszniej - więc warto się przyłożyć. gładkie, odstające od ręki i ścianek naczynia ciasto odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
wyrośnięte ciasto rozwałkowywać na grubość ok. 1 cm. wykrawać niewielkie krążki o średnicy maksymalnie 3 cm. na połowę z nich nakładać sporą porcję konfitur. każdy przykryć pustym krążkiem, mocno skleić brzegi i uformować w dłoniach kolisty kształt. odłożyć na czystą ściereczkę do wyrośnięcia. ważne jest, żeby nie podsypywać ciasta zbyt dużą ilością mąki, bo jej nadmiar osypie się do tłuszczu i spowoduje jego przedwczesne przypalenie.
w dużym garnku rozpuścić pięć kostek Planty. sprawdzić temperaturę tłuszczu wrzucając kawałek drożdżowego ciasta. jeśli wypływa od razu i ładnie się przyrumienia - wrzucać wyrośnięte pączki. po 2-3 minutach przewracać na drugą stronę i smażyć kolejne 2-3 minuty. po wyłowieniu wykładać na talerz wyłożony warstwą ręczników papierowych.
przekładać na półmisek. posypać cukrem pudrem. a najlepiej - polukrować i posypać skórką pomarańczową, ewentualnie też płatkami migdałowymi w cukrze.
objadać się, póki czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz