ten chleb jest wynikiem kilku mniej lub bardziej udanych bochenków. punktem wyjścia było kilka różnych przepisów na chleb orkiszowy. jak również wiele cennych wskazówek pana Hamelmana. za każdym razem korygowałam nieco ilość składników. w końcu dodałam też kminek, który nie jest konieczny, ale moim zdaniem świetnie pasuje do aromatu zakwasu jak również mąki orkiszowej.
3 dag zakwasu
10 dag mąki orkiszowej białej typ 700
7 dag wody
dokładnie wymieszać. pozostawić na ok. 12 godzin, aby wyrósł i dojrzał. uwaga: można zastąpić mąkę mąką orkiszową razową lub graham - wówczas chleb będzie bardziej wilgotny. będzie też miał nieco inny aromat - ze względu na zakwaszenie mąki razowej.
ciasto
zaczyn
30 dag maki orkiszowej 700
12 dag maki orkiszowej graham
1 dag soli
25 dg wody
łyżka kminku - opcjonalnie
wszystkie składniki wyrobić dokładnie na jędrne ciasto. czasami trzeba dodać odrobinę wody. kminek dodać pod koniec wyrabiania. ten chleb wyrabiam ręcznie niecałe dziesięć minut. ciasto przykryć czystą ściereczką i odstawić na pół godziny. złożyć - unosząc brzeg ciasta z jednej strony i składając je do reszty - i tak z czterech stroń chleba. czynność powtórzyć jeszcze 3-4 razy, co pół godziny. po tym czasie wyłożyć na stolnicę oprószoną mąką i wstępnie zaokrąglić - lekko uciskając całość otwartą dłonią, a potem zakładając do środka. odłożyć złożeniami ku górze. przykryć ściereczką. pozostawić na ok. pół godziny. może być czterdzieści minut. po tym czasie znów na stolnicy, składając ciasto do środka uformować bochenek. przełożyć do koszyczka oprószonego mąką. po ok. godzinie rozgrzać piec do temperatury 250 stopni. na dno włożyć patelnię. bochenek przełożyć z koszyka na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. szybko naciąć. na patelnię wylać kubek wrzątku. szybko zamknąć piekarnik. zmniejszyć temperaturę do 230 stopni. po około piętnastu minutach skórka powinna zacząć się rumienić. wtedy uchylić piekarnik wsadzając w uchylone drzwiczki drewnianą łyżkę. piec jeszcze około pół godziny.
kromka takiego chleba z masłem i kiełkami rzodkiewki... łoł!