Strony

piątek, 4 października 2013

rachatłukum

czyli turkish delight. pierwszy raz jadłam je dzięki Mamie, która przywiozła je chyba z Wiednia. od zawsze podejrzewałam, że to po prostu twardy kisiel. można kombinować z dodatkami. jednak bez soku z winogron i wody różanej raczej się nie obejdzie.


 25 dag cukru
1/3 szklanki melasy z winogron
2/3 szklanki wody
5 dag mąki ziemniaczanej lub ryżowej
4 łyżeczki wody różanej
łyżka soku z cytryny lub łyżeczka melasy z granatów
ok. 5 dag bakalii - migdałów, orzechów nerkowca, żurawiny, daktyli, pistacji - wedle uznania

z cukru, melasy z winogron i wody ugotować syrop. skrobię wymieszać dokładnie z pół szklanki wody. mieszając syrop wlewać skrobię. mieszać i gotować na wolnym ogniu, aż masa bardzo zgęstnieje i zrobi się z niej - no, cóż - gumolajza. dodać sok z cytryny, wodę różaną i wybrane bakalie. można też przyrządzić wersję bez bakalii. zdjąć z ognia. przestudzić. wyłożyć na formę wysypaną mąką ziemniaczaną zmieszaną pół na pół z cukrem pudrem. można dodać wiórki kokosowe lub drobno utłuczone migdały, orzechy pistacji lub nerkowca. masę uklepać natłuszczoną dłonią formując równomierny prostokąt.


odstawić do lodówki. kiedy całkiem stężeje pokroić natłuszczonym nożem na niewielkie kawałki. każdy z nich znów obtoczyć w przygotowanej już zasypce. przechowywać w lodówce. rachatłukum właściwej mu konsystencji nabiera po dwóch-trzech dniach. najlepiej smakuje z mocną, aromatyczną czarną herbatą. lub kawą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz