w tym roku zdążyłam na ostatni moment kwitnienia dzikich bzów.
nie zdążyłam tylko pobiec za tatą M. żeby pomóc mu nazbierać kwiatów.
zanim się zorientowałam, że już wyszedł, wrócił z naręczem pachnących "koszyczków".
dziękujemy!
minimalnie 25 kwiatostanów czarnego bzu -- Pam radzi, aby były w początkowej fazie rozkwitu, najlepiej, żeby część kwiatów była jeszcze w pączkach, kwiaty najlepiej zbierać w suchy, ciepły dzień. tata M. nazbierał ich ok. 30.
trzy cytryny
pomarańcza
kilo cukru -- zmniejszyłam proporcję do 75 dag
ew. płaska łyżeczka kwasku cytrynowego
zagotować 1,5 l wody -- zalać nią kwiaty i skórkę otartą z cytryn i pomarańczy. przykryć. zostawić na noc. rano odcedzić. dodać cukier i sok z cytryn i pomarańczy i kwasek cytrynowy. podgrzewać, aż cukier całkowicie się rozpuści. gotować kilka minut. przelać do wysterylizowanych butelek lub słoików. zawekować. można przechowywać kilka miesięcy.
syrop najlepiej rozcieńczać z wodą lub białym winem. można w tym celu zamrozić go w foremce do kostek lodu i wrzucać do dowolnego napoju. lemoniada z kwiatu czarnego bzu świetnie nadaje się do nasączania biszkoptów: patrz przepisy na torty owocowe.
*na podstawie przepisu Pam Corbin: Eldelflower cordial, River Cottage Handbook No.2. PRESERVES, London 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz